Chwila wytchnienia.
Kilka minut odpoczynku.
Wreszcie.
Wiem, wiem. Znów marudzę. Prawie przy każdym moim poście pojawia się coś w rodzaju 'nie mam czasu'... ale ja go na prawdę nie mam!
Zabiegana, zauczona, zamęczona i przerażona tym co będzie.
Czasami chcę odpocząć, odetchnąć choć chwilę. Coś upiec; poczytać coś, czego przeczytania nikt ode mnie nie wymaga. Zrobić coś dla siebie, dla własnego dobrego samopoczucia.
Ten czas dla siebie znajduję w nocy.
Odzwyczajam się od spania. Kawa i guarana są moimi sponsorami.
Wtedy zanurzam się w świecie książkowych opowieści, albo z cicho puszczoną muzyką piekę.
A nocą najlepiej piecze się chleb.
Zasypiając czuje się zapach pieczywa rozchodzący się po całym domu.
Zasypia się z zapowiedzią śniadania.
Budząc się, resztki tego zapachu wciąż gdzieś tam tkwią; zachęcają i zapraszają na świeży chleb, albo delikatne bułeczki...
Tej nocy potrzebowałam takiego wytchnienia.
Czegoś aksamitnego, aromatycznego, malutkiego.
I znalazłam. Bułeczki szwedzkie. Składnikowo całkiem podobne do chałki, którą piekłam na święta.
Z kardamonem, którego nocne ubijanie w moździerzu wyzwoliło jego zapach, który ujął całą kuchnię.
Jej, nocne pieczenie ma swój urok.
A tymczasem mamy piękny poranek. Dzień zaczęty tak pysznym śniadaniem nie może być zły.
Czas więc się zbierać, dzisiaj dużo pracy przede mną.
Kardamonowe bułeczki szwedzkie
/przepis zainspirowany tym tutaj ;) /
Składniki:
450g mąki
100g masła
200ml mleka
50ml letniej wody
2.5 łyżeczki suchych drożdży
łyżka śmietany
łyżeczka świeżo utłuczonego kardamonu
łyżeczka soli
+jajko
płatki migdałowe
Mleko, śmietanę i masło wrzucić do rondelka i zagrzać tak, by masło się rozpuściło. Odstawić. Drożdże wymieszać z łyżeczką cukru i wodą. Odstawić na 15 minut. Lekko ostudzone mleko, śmietanę i masło wlać do zaczynu, a następnie wymieszać z resztą składników. Dobrze wyrobić, a następnie odłożyć w ciepłe miejsce na godzinę. Po tym czasie ciasto jeszcze raz wyrobić i rozwałkować na stolnicy na grubość ok. centymetra. Wykrawać długie paski, które następnie zwijać w ślimaczki. Po ułożeniu wszystkich na wyłożonej papierem blasze posmarować je roztrzepanym jajkiem i posypać płatkami migdałowymi.
Piec w piekarniku nagrzanym do 200°C przez nie więcej niż 20minut.
W zupełności Cię rozumiem, bo też jestem trochę przerażona tym, jak mam wszystko ogarnąć.
OdpowiedzUsuńBrak czasu również przyczynił się do tego, że piekłam w nocy. Zapach babeczek unosił się przez całą noc :)
A szwedzkie bułeczki czekają u mnie w kolejce do zrobienia. Pięknie Ci wyszły :) Kuszą i to bardzo!
Oj, ja coś wiem o nocnym pieczeniu. Czas kiedy nic nam nie przeszkodzi, kiedy możemy znaleźć tę chwilę na wyrobienie ciasta, czy zawijanie cynamonowych ślimaczków.. które też robiłam. Z tego samego przepisu. :)
OdpowiedzUsuńUśmiecham się na myśl o ich smaku i zapachu unoszącym się w całym domu.
Przynajmniej nie jesteśmy same z tym całym zabieganiem ;)
OdpowiedzUsuńpięknie ujęłaś w słowa fenomen nocnego pieczenia:)
OdpowiedzUsuńporywam bułeczkę!
Zapragnęłam nocy i bułeczek :)
OdpowiedzUsuńkawa i guarana- przyjaciele większości uczniów.
UsuńŁadnie napisałaś.
(:
pyszne bułeczki
kardamonowe mówisz?
OdpowiedzUsuńjej, kardamon tak wspaniale pachnie!:)
obserwuje
Widzę, że kardamon urzekł nie tylko mnie... ;)
OdpowiedzUsuńRaany! Oszalałam, kardamon i bułeczka...;d
OdpowiedzUsuń