15 września 2012

Smaki podróży. Ciasteczka z ziarnami i orzechami.

Witajcie kochani!
Po prawie czteromiesięcznej przerwie wreszcie wracam. Wcale nie zmęczona, nie specjalnie wypoczęta, ale co najważniejsze - szczęśliwa. Przeszczęśliwa.

Przyznać trzeba, że się najeździłam. Bywało, że wczesnym rankiem wracałam do Krakowa, przepakowywałam plecak i wieczorem ruszałam dalej. Bywało, że na kilka tygodni słuch o mnie ginął.
Ale cokolwiek by się nie działo - było warto!

Trochę jeździłam stopem, poodwiedzałam znajomych porozrzucanych po całej Europie.
Trochę udało mi się zobaczyć znajdując tanie loty i sypiając na CouchSurfingu.
Kilka wyjazdów to wyjazdy na szkolenia.
Aż w końcu kilka wypadów w góry ze znajomymi i obowiązkowy od kilku lat Woodstock.

A zaczęło się od magicznego Cieszyna, do którego wybierałam się już od kilku lat. Mieszanka modernizmu w polskiej części z brudem i czarnym rynkiem kwitnącym po stronie czeskiej. Oryginalny, pierwszy sklep Prince Polo, "cieszyńska Wenecja", garmażernie Społem z tradycyjnymi cieszyńskimi kanapkami, aż w końcu studencka cytrynówka zrobiona na czeskim spirytusie popijana w akademikach Uniwersytetu Śląskiego.

Z tym samym plecakiem ruszyłam na granicę. A z granicy do Wiednia. A tam, tak jak za mięsem nie przepadam, to musiałam spróbować prawdziwego Wienerschnitzel. I wciąż nie wiem w czym rzecz, ale był to najlepszy sznycel jakiego kiedykolwiek jadłam!

Po kilku dniach z Wiednia złapałam stopa do Bratysławy. Tam podobnie jak w Wiedniu zatrzymałam się na CouchSurfingu i tak samo  trafiłam na chłopaka, który nie tylko oprowadził mnie po mieście (zaliczając najsmaczniejsze lokalne restauracje i kawiarenki, których na próżno szukać w przewodnikach), ale i sam ugotował niesamowicie pyszną kolację.

Po powrocie do Polski powłóczyłam się trochę po Dolnym i Górnym Śląsku w poszukiwaniu zamków, które zawsze chciałam zobaczyć.

Ostatni tydzień czerwca spędziłam w Lizbonie. Kulinarnie - najciekawszy tydzień całych wakacji. Owoce morza, przystawki w postaci ślimaków, śniadanie na brzegu oceanu, aż w końcu wino. Miejscowy Moscatel de Setubal jest jednym z lepszych słodkich win, jakie kiedykolwiek piłam. Dodatkowo wizyta w winnicy, w której jest wytwarzany i degustacja innych gatunków win. Mmmmniam!

Kilka dni po powrocie z Portugalii spakowałam swoje rzeczy po raz kolejny. Tym razem nadszedł czas na odwiedzenie starych znajomych z Włoch. Zaczęłam moje półtora tygodniowe wycieczki po Toskanii z bazą we Florencji. O włoskim jedzeniu nie trzeba wspominać, jednak o peruwiańskim - warto. Otóż moi znajomi, którzy mnie gościli to Peruwiańczycy z korzeniami włoskimi. Wieczorami, gdy wracałam zmęczona po całodziennych wycieczkach, zawsze czekała na mnie peruwiańska kolacja. Kuchnia mięsna, idealnie doprawiona - podsumowując pyszna!

Zaraz po powrocie udało mi się dopełnić coroczną tradycję i pojechać do Radocyny, a więc w nasz piękny, polski Beskid Niski. Tam, tradycyjnie, przywitały nas owiane już niemałą sławą naleśniki z borówkami, bez których codzienne przesiadywanie na drewnianej werandzie nie byłoby tym samym.
W Radocynie udało mi się odetchnąć, nic-nie-robić, nabrać nowych sił na kolejne podróże.

Minęło dosłownie kilka godzin od powrotu, a ja znów z plecakiem na plecach stałam w progu. Cypr na mnie czekał. Czekały góry Troodos, w których tym razem była moja baza. I czekała cypryjska kuchnia: chleb z delikatną nutą cynamonu, prawdziwa, aromatyczna lemoniada, olejki różane, miejscowe kandyzowane owoce, tzatziki, mięsa i ryby doprawiane cynamonem, soczyste i słodkie melony... ach.
Cypr pozostał także dla mnie stolicą dobrze przygotowanej shishy oraz gościnnych mieszkańców. Ale nie tych młodych zamieszkujących duże miasta, a starszych, porozrzucanych po małych wioskach wysoko w górach.

Od mojego powrotu z Cypru minął tydzień, zanim pojechałam dalej. Następny przystanek - Przystanek Woodstock. Kulinarnie, jak co roku, w moim menu królowała kuchnia Kryszny. Całość prawie jak zawsze: muzyka, zabawa, minimum snu. To są te trzy dni, na które czeka się cały rok.

Dalej pojechałam dopiero w połowie sierpnia. Dostałam wiadomość od bardzo dobrego przyjaciela ze Słowacji, że jest w Polsce na kilka dni. Co miałam zrobić, wsiadłam w autobus i pojechałam. Zostałam na kilka dni. Pochodziliśmy trochę po górach, poimprezowaliśmy, wreszcie porozmawialiśmy na spokojnie. Pięknych kilka dni.

Potem nadszedł czas na Estonię, gdzie pod koniec sierpnia jest już zimno i deszczowo, gdzie kuchnia prawie niczym się nie różni od naszej i gdzie morze jest jeszcze zimniejsze niż u nas.
---

Pewnego dnia się obudziłam i oderwałam kartkę z kalendarza. Był pierwszy września. A przecież wczoraj był jeszcze czerwiec!
Obudziłam się w pierwszy dzień ostatniego miesiąca wakacji.
Kilka dni później dostałam telefon, że potrzebny jest ktoś, kto pojedzie na spotkanie przed-projektowe na Łotwę.
Kolejna przygoda? Czemu nie! Poleciałam. W cztery dni zobaczyłam Rygę i łotewską krainę wielkich jezior. Jednak tym razem północ pozytywnie zaskoczyła mnie pogodą. Było pięknie.

Tak, było pięknie. Te słowa idealnie podsumowują ostatnie cztery miesiące. Było pięknie, szalenie, szczęśliwie, smacznie, czasami niebezpiecznie, czasami romantycznie.
W te wakacje odnalazłam wszystko, czego szukałam. Odnalazłam przygodę.
---

Na ten powrót przygotowałam coś specjalnego. Coś słodkiego, zdrowego i przede wszystkim pysznego!




Ciasteczka z ziarnami i orzechami

Składniki:
110g miękkiego masła
230g mąki
80g cukru
1 jajko (+jedno do smarowania ciasteczek)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
opakowanie cukru wanilinowego
70g orzeszków ziemnych
50g orzechów włoskich
50g sezamu
50g siemienia lnianego
60g ziaren słonecznika
40g rodzynek

Zagnieść ciasto kruche poprzez połączenie masła, mąki, cukru, cukru wanilinowego, jajka oraz proszku do pieczenia. Następnie owinąć je w folię i włożyć na 20 minut do lodówki.
W międzyczasie wymieszać w miseczce wszystkie bakalie (ważne, by orzeszki ziemne pozostały w połówkach, a orzechy włoskie były pokruszone, lecz nie zbyt drobno).
Wyjąć ciasto z lodówki, jeszcze raz wyrobić je na oprószonej mąką stolnicy i rozwałkować na grubość około pół centymetra. Wykrawać niewielkie kółka, które następnie układać na blasze wyłożonej papierem. Na samym końcu posmarować ciasteczka rozbełtanym jajkiem i posypać obficie przygotowaną wcześniej mieszanką bakalii. Wstawić szybko na nagrzanego do 200°C piekarnika i piec przez 12 minut.
Smacznego!






15 komentarzy:

  1. Pięknie piszesz, pięknie gotujesz, można by rzec: nic dodać nic ująć ale coś jednak trzeba. Opis wakacyjnych podróży przeczytałam niemal jednym tchem, jak wyczekiwany list od koleżanki (może wspólna więź krakowianek). Od dawna przesiaduję na Twoim blogu, co sprawia mi niemałą przyjemność.

    Sam przepis na pewno wypróbuję niebawem: zdrowo ale i z pomysłem!
    Najbardziej jednak zadziwia mnie Twoja odwaga do małych i dużych podróży.

    Pozdrawiam najserdeczniej, po krakowsku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. noo, nareszcie jesteś;)

    ...zazdroszczę podróży, a na kawałek ciacha chętnie się skuszę;))

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam takie ciacha z ziarnami! pyszne do herbatki czy kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie czytać o Twoich podróżach! Szczególnie, że sama mam podobne uczucia i przemyślenia związane z moimi wakacjami. Po prostu magia, nie? :)

    Jednak uek, wybrałam international business, tak jak na początku planowałam. A Ty w końcu gdzie idziesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, zgadzam się w 100%, że CS jest superrrr :D

      Usuń
    2. Ja w końcu i na UJ na Etnologię i na WSE na lingwistykę stosowaną :)

      Usuń
  5. Cieszę się, że wróciłaś!
    Miałaś piękne wakacje. Chyba nie można wymarzyć sobie lepiej spędzonego czasu :-) Chociaż ja na swoje nie mogę narzekać. Byłam w Holandii, Francji i Belgii.
    Byłaś w tylu miejscach.. i wiesz? najbardziej zazdroszczę Ci Toskanii ;-) To moje marzenie od kilku lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj ,że jest weekend wyczarowałam z koleżanką pyszne ciasteczka z czekoladą:)
    Co do twoich wyglądają równie kusząco:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczne podróże. A ciacha prezentują się genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. koniecznie daj znać, jak smakowała wersja z bezą! :)

    a Twoje ciasteczka świetne! chętnie bym kilka schrupała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowite podróże, zazdroszczę odwagi i wielu ciekawych doświadczeń i przeżyć :)
    Idealne ciasteczkowe chrupaki, takie jak lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazdroszczę Ci wakacji, masz teraz niezły bagaż wspomnień :) Ja natomiast czuję, że gdybym spróbowała tych ciasteczek, to każdego dnia wspominałabym ich smak :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow!!!
    Lato udane bez dwóch zdań, życzę aby każde było takie bogate we wspomnienia:-)
    A będą zdjęcia?

    OdpowiedzUsuń
  12. Super wakacje:) A ciasteczka bardzo smakowite!

    OdpowiedzUsuń