14 października 2012

Pszenno-żytni. Trzy, dwa, jeden, studia start!

Start. Zaczęło się studiowanie.
Po prawie półrocznych wakacjach wszystko zaczęło wracać do rutynowej 'normalności'. Podróże się się skończyły. 
A przynajmniej chwilowo.

Na samym uniwersytecie dużo różnic nie ma; tylko budynek się różni, ludzie inni. Trochę nauki, trochę imprez, trochę obowiązków. 
Znów zaczęło się późne chodzenie spać, wczesne wstawanie, dociskanie w porannym autobusie, kawa na obiad.
A oprócz studiów zaczęła się jeszcze jesień. Zimny wiatr, deszcz i szybko zachodzące słońce. Brr. Wróciłam do moich kilku litrów herbaty dziennie. 
Najważniejsze jest zaopatrzenie - kilka, kilkanaście małych puszeczek z sypkim szczęściem - herbaty zielone, czarne, czerwone, owocowe...
Oj tak, przede mną kolejna zima do przetrwania. 
A na zimno najlepszy do herbaty jest domowy chlebek z miodem. Mmmmniam.




Chlebek pszenno-żytni z sezamem

Składniki: 
370g mąki pszennej pełnoziarnistej
100g mąki żytniej
30g drożdży świeżych
300ml letniej wody
3 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżeczki cukru Demerara
1.5 łyżki soli
sezam

Drożdże pokruszyć, zasypać cukrem i zalać trzema łyżkami wody. Odstawić na około 10 minut.  W międzyczasie do dużej miski wsypać mąkę, sól i sezam (ilość zależy od Was;)). Następnie suche składniki wymieszać z wodą, oliwą i zaczynem. Całość dokładnie wyrobić. Tak gotowe ciasto odstawić na pod przykryciem w ciepłe miejsce. Po 45 minutach wyrobić je jeszcze raz, a następnie przełożyć do koszyka formującego kształt. Odstawić na kolejne 20 minut. Po tym czasie ciasto wyłożyć na blachę i piec w piekarniku nagrzanym do 225°C przez 35-40 minut. Chlebek ostudzić na kratce kuchennej. 




P.S. Pytaliście o zdjęcia z wakacji. Jest ich na tyle dużo, że zdecydowałam się publikować je po jednym pod każdym postem aż do kolejnych wakacji. Obiecuję, że w większości będzie kulinarnie. :)


Tym sposobem zaczynamy.
Portugalia. Czasy Euro2012, a więc wieczorne oglądanie meczu obowiązkowe. A jak mecz to i piwko, a w Portugalii jak piwko to i ślimaki upieczone w sosie własnym do pogryzania.


11 komentarzy:

  1. oj,tak!zaczęło się;)ale,chyba nie jest najgorzej,skoro znajdzie się przyjemna chwila na upieczenie domowego bochenka pachnącego ciepłym klimatem;)

    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślimaki - o nie:-) Ale może atmosfera otoczenia by pomogła:)))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam domowy chleb! :)
    Ślimaki - do tej pory nie skusiłam się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pochłonęłam cały wpis o podróżach za jednym razem. Masz takie lekkie pióro ;)
    Chlebek wygląda bardzo smacznie, ale odkąd mam zakwas, chyba nie wrócę już do drożdżowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gorąca herbata, domowy chleb... i spokojnie przetrwamy ten zimny czas :-)
    Ojej, ślimaki.. nigdy nie jadłam i jakoś nie mam odwagi spróbować.
    Trzymam kciuki za studia! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. też uwielbiam herbaty :)
    cieszę się, że nasz projekt się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Domowy chlebek i jego zapach unoszący się w domu...pycha:-))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja każdą niedzielę poświęcam na pieczenie domowego chleba. Chlebek zmienia całkowicie atmosferę w domu. Mój nie jest taki ładny, okrągły jak Twój :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ślimaki - odważnie, chlebek- domowo .
    Pierwsze - nie, drugie - trzy razy tak :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super. Nie ma to jak domowy chlebek:) Od czasu, kiedy zaczęłam piec, prawie nie kupuję pieczywa :)

    OdpowiedzUsuń