- Jedziesz?
- Jadę.
I jedziemy. Nie ważne gdzie, ważne, że nie siedzimy w miejscu.
Dlatego mnie tak długo nie było.
Pojeździłam trochę po Śląsku, trochę po znanych i nieznanych okolicach Krakowa.
I wróciłam.
Wróciłam zachorować.
Zima się kończy, trzeba więc odbębnić tą coroczną zimową chorobę. W tym roku wypadło na zapalenie krtani. Siedzę w domu i zaniemówiłam. Gdyby chociaż z zachwytu, ale nie.
Od dwóch dni mój świat kończy się na kocu, miodzie z cytryną i książce/dobrym filmie.
Mam tydzień na dojście do stanu społecznego.
Bo za tydzień znów usłyszę 'Wsiadaj, jedziemy'.
Wsiądę i wysiądę dopiero we Włoszech.
A tymczasem czas na coś prostego, klasycznego i polskiego...
Hmm... jabłecznik, może być?
Jabłecznik
Składniki:
1.5 szklanki mąki
3/4 cukru pudru
100g masła
1 żółtko
opakowanie cukru wanilinowego
szczypta soli
3 jabłka
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki cukru
+ kruszonka:
50g mąki
50g cukru
100g masła
łyżeczka cynamonu
W misce wymieszać mąkę, cukier, cukier wanilinowy, masło, sól i żółtko. Wyrobić kruche ciasto, po czym włożyć je na pół godziny do lodówki. W tym czasie obrać jabłka i pokroić je na ok. centymetrową kostkę. Wymieszać je z cynamonem i dwoma łyżkami cukru. Nagrzać piekarnik do 230°C. Wyciągnąć ciasto z lodówki, wylepić nim blachę. Ponakłuwać je widelcem po czym wsadzić do nagrzanego piekarnika na ok. 15 minut. W osobnej misce zrobić kruszonkę.
Gdy ciasto się podpiecze, wyciągnąć je i wyłożyć pokrojonymi jabłkami. Całość posypać kruszonką. Temperaturę w piekarniku zmniejszyć do 200°C, wsadzić ciasto i piec jeszcze ok. 30 minut.
To wracaj do zdrowia szybko! Mnie też coś przeziębienie bierze, ale póki co się trzymam ;-) pyszna szarlotka!
OdpowiedzUsuńCzy to jest przepis na szarlotkę krakowską? :-)
OdpowiedzUsuńCo więcej, prosto z babcinych notatek. :)
UsuńMmmmm :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie niezapowiedziane wypady w nieznane, kiedy w ciągu kilku chwil podejmujesz decyzję i już czujesz ekscytację ze zbliżającej się podróży, w której tyle się może zdarzyć :) A ciacho wspaniałe, jabłeczniki są niezastąpione ;)
OdpowiedzUsuńOch, jabłeczniki są wspaniałe...
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę szybkiego powrotu do zdrowia! :)
Może być jabłecznik :) Dzięki za odwiedziny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
sliczna stylizacja.....taka krakowska:)
OdpowiedzUsuńw takim razie zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńa jabłecznik wygląda doskonale
ps. naprawdę polecam tajskie smaki-papryczki dobrze wypalają wszystkie bakterie:)
Właśnie, trochę Cię nie było, ale mam nadzieję, że wyjazd był udany :-) Oj, teraz taka pogoda, że chyba prawie każdy choruje. Mnie dopadł okropny katar i zawaliło całe zatoki. Zdrowiej! ;*
OdpowiedzUsuńCudowny jabłecznik :-)
ilekroć wchodzę na Twojego bloga zazdroszczę Ci tej kuchni z widokiem na kraków:)
OdpowiedzUsuńa dziś na śniadanie zjadlam jabłecznik!:) a co tam!
No widzisz, a mnie tak nosi. ;) Ale przyznaję, że gdziekolwiek bym nie pojechała, zawsze marzę o powrocie do mojej własne kuchni. :)
UsuńOstatnio jadłam jabłecznik we wrześniu, więc zatęskniłam za jego smakiem :)
OdpowiedzUsuń